Niedziela 27/10/2013
Stalo się! Zakończyłem dziś ósmy tydzień planu. Zakończyłem go 45 minutowym truchtem, tradycyjnie na bieżni popularnej "trzynastki". Przepiękne niebo, słońce w pełni i względnie bezwietrzna pogoda - takimi oto warunkami uświadczyła mnie dziś pogoda. Jednym słowem rewelacja. Po kilkuminutowej rozgrzewce (wymachy, skłony, skipy itp.) ruszyłem ku nowej biegowej historii, która mniej więcej co 250 metrów zataczała koło :). I tak przez 45 minut, kółeczko za kółeczkiem. Tempo względne, czasami nawet przyzwoite (cały czas podkreślam - jak na mnie rzecz jasna). Biegnę rano, więc mogę poprzyglądać się leniwie budzącemu się po sobocie miastu. Za wiele jednak nie widać z wysokości bieżni - tu przejdzie człowiek z pieskiem, tu przejedzie jakiś samochód. Ot niedzielny poranek. Ja sobie biegam a w zasadzie turlam się po ciemno pomarańczowej nawierzchni. 45 minut to jednak jak na bieganie i mnie dość sporo, więc czas delikatnie zdaje się dłużyć. Nic to! Dalej pełzam przed siebie, co kilometr kobiecy głos informuje mnie o czasie w jakim przebiegłem kolejny kilometr. W słuchawkach dziś wyjątkowo Helloween i ich największe przeboje. Chwilkę zastanawiałem się przy czym dziś pobiec. Padło na band spod znaku dyni, gdyż miałem ochotę posłuchać czegoś co lubię i co budzie we mnie pozytywną energię. Helloween bez wątpienia spełniał te warunki i dlatego 45 minut turlania się po bieżni uprzyjemniały "Halloween", "Keeper of the seven keys", "Future world" i inne. Co ciekawe, w ciągu 45 minut, przebiegłem 7 km i 60 m, w średnim tempie 6:23 min/km. Spaliłem też 961 kcal, po czym wyglądałem jak na załączonej fotografii :)
Od wtorku zaczynam dziewiąty tydzień planu. Będzie to tydzień odpoczynkowy, czyli do zrobienia są dwa biegi po 20 minut. Przyda się trochę odprężenia. We wtorek kolejna waga i kolejna zagadka. Czy pokaże mniej jak poprzednio? Zobaczymy.
Łącznie przebiegłem: 427 km i 780 m.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz