Środa 16/10/2013
Kilka minut przed godziną 20:00 rozpocząłem drugi trening siódmego tygodnia planu. Dziś 35 minut biegowej aktywności, tradycyjnie na bieżni osiedla mego dzieciństwa. O dziwo dziś dość pusto. Czyżby pogoda odstraszyła? Nie była wszak tragiczna - względna temperatura, bardzo delikatna mżawka, znikomy wiatr to ponoć wymarzone warunki by potruchtać odrobinę.
Tradycyjnie przed biegiem rozgrzewka czyli skipy, delikatne rozciąganie, skłony itp. Zanim jednak ruszyłem, próbowałem ustawić sobie jakąś fajną nutkę. Na Tubie znalazłem muzykę do biegania i z takim akompaniamentem ruszyłem zdobyć moje 35 minut. Sparzyłem się na tej biegowej muzyce strasznie. No zupełnie nie moje klimaty! Lubię pobiegać jak ze słuchawek płynie chociażby Metallica, Iron Maiden czy The Chemical Brothers lub Prodigy. A tu masakra! Nie chciało mi się już zmieniać nutek, bo w końcu trzeba być otwartym na nowe. Jedno jednak wiem - nigdy więcej nieznanej muzy :) Miło zrobiło się dopiero na rozciąganiu. Piersi (Bałkanica) czy Sztywny Pal Azji (Łoże w kolorze czerwonym) fajnie uprzyjemniały ciąganie mięśni.
W ciągu 35 minut pokonałem 5 km i 270 m. Średnie tempo 6:42 min/km i 789 spalonych kalorii. Pierwsze trzy kilometry w miarę równo, w okolicach 6:30. Czwarty kilometr 7 minut, piąty natomiast znów w okolicach 6:30. Po biegu, jednko kółeczko marszem i rzecz jasna rozciąganie. Teraz tylko spaaaać :)
Łącznie przebiegłem: 397 km i 560 m. Czy w piątek pęknie 400 km? Zobaczę, bowiem na piątek własnie planuję baaaardzo wolny bieg (trucht, szuranie).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz