Święta, święta i pobiegał (27/12/2013)
Po kilku dniach przerwy znów stanąłem na biegowym szlaku. Zanim jednak opiszę swój dzisiejszy bieg, kilka słów wyjaśnienia. Ostatni raz biegałem 17 grudnia i niestety nie wiedziałem jeszcze, że czeka mnie kilka dni przerwy. Najpierw powaliło mnie przeziębienie. Ogromny katar i ogólne osłabienie nie zachęcały do truchtania. Postanowiłem sobie odpuścić, wszak zdrowie jest najważniejsze. Jednego jednak nie przewidziałem - wielkimi krokami zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Niestety, w tym wspaniałym okresie też nie biegałem. Tutaj już nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Doskonale zdaję sobie sprawę, że dałem ciała, bo powinienem wygospodarować trochę czasu, by móc pobiegać. Magia świąt zadziałała. W tym akurat przypadku - niestety. Nie ma co jednak się rozczulać. Trzeba iść do przodu.
Dziś z ogromną przyjemnością założyłem swój biegowy mundur i z uśmiechem na twarzy ruszyłem na bieżnię. Obawy miałem tylko co do jednego - co z sygnałem GPS? Tak jak myślałem, sygnał gubił się jak małe dziecko we mgle. Cóż było robić? Trzeba było uciekać z bieżni i polatać w terenie :) Obrałem kurs na Ludwików. Na "obwodnicy Ludwikowa" zrobiłem dwie rundki i następnie skierowałem się w kierunku torów. Gdy do nich dotarłem, zdecydowałem skręcić w lewo w kierunku mojego bloku rodzinnego :) Fajnie jest pokicać po leśnych duktach. Cisza, spokój - super! Nim się obejrzałem, doleciałem do autka i to był znak, że trening is over. 6 km i 560 m przebiegłem w 43 minuty i 30 sekund. Spaliłem 850 kalorii a moje średnie tempo wyniosło 6 min 38 s. Wolno, ale nie może być inaczej po świętach. Tak po prawdzie, to pierwsze dwa kilometry to była katorga, ale potem było już fajnie. Nigdy więcej takich przerw!
Łącznie przebiegłem: 580 km i 950 m.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz