Drugi tydzień zacząć czas
Nie ma chyba nic lepszego jak po poniedziałkowym dniu w pracy móc choć trochę pobiegać. Pisząc trochę mam na myśli 25 minut, bo własnie tyle dziś plan przewidywał. O trasie rozpisywał się nazbyt nie będę bowiem jak nie trudno się domyślić była prawie taka sama jak zawsze. Owszem małe modyfikacje były ale nic szczególnego. Ktoś powie że to nudne biegać tym samym szlakiem. Może i tak, ale ja tę monotonię lubię :) Wszak zawsze wokół dzieje się coś innego, a to przejedzie jakaś ciekawa furka obok a to ktoś o drogę zapyta. Jest spoko. Aha trochę przytrzymały mnie dziś sygnalizatory. Niestety nie wbiłem się w "zieloną falę" i każde dobiegnięcie do świateł skutkowało drobnym postojem.
Tradycyjnie telefon znów się pod koniec biegania wyłączył zaliczając mi 24 minut i 50 sekund. Uwielbiam to!
Z kronikarskiego obowiązku dodam, że przebiegłem prawie 4 km (Mundek zapisał 3 km i 960 m) i spaliłem 510 kalorii. Nikczemny to dorobek, ale wiem że na wszystko przyjdzie czas :P
Teraz regeneracja i w środę "back on track" :)
Łącznie przebiegłem około 635 km.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz