Brak tytułu
Dzień później aniżeli zakładał plan odbyłem drugie bieganie w tygodniu odpoczynkowym. Ta drobna modyfikacja spowodowana była przede wszystkim zdrowym rozsądkiem. Gdybym biegł w czwartek, między biegami miałbym tylko dzień przerwy. A tak, mam dwa dni odpoczynku między biegami plus dwa dni do kolejnego biegu.
Trochę obawiałem się dzisiejszego biegania. Po wtorkowych przebojach z oddechem byłem ciekaw jak to będzie dziś wyglądało. Na szczęście wyglądało dobrze, nie było żadnych problemów i mogłem spokojnie przebiec 40 minut. Warunki pogodowe dziś nad wyraz sprzyjały, więc w domu został komin i rękawiczki a także grubsza bluza. Tak to można biegać!
O trasie pisać szczególnie nie będę, bardziej skupię się na tym co na trasie. W zasadzie jeden niemiły "incydent". Na ul. Czaplinieckiej jest odcinek, który szerokością nie grzeszy. Do tego niemal na środku chodnika stoi latarnia. Oczywiście jest tam miejsce po jej dwóch stronach do przejscia, ale dość wąski i z jednej strony mamy płot, z drugiej zaś ulicę (dość ruchliwą). W naszym kraju obowiązuje ruch prawostronny i tą zasadą staram się kierować podczas moich biegów. Gdy zbliżałem się do wspomnianego miejsca ustawiłem się po prawej bo widziałem że z przeciwnej strony idzie jakaś osoba. Byłem pewien, że osoba ta przejdzie po mojej lewej stronie i bezkolizyjnie się miniemy. Niestety, pani weszła wprost na mnie i aby nie doszło do kolizji odruchowo zeskoczyłem na ulicę. Dopiero po chwili dotarło do mnie, jak bardzo było to ryzykowne. A gdyby tak w tym momencie przejeżdżał jakiś samochód? Fala gorąca zalała mnie od głowy po stopy. Masakra. A wystarczyło tylko iść swoją stroną chodnika. Nie wiem na ile ta sytuacja była złośliwa. Zapewne się tego nie dowiem. Fakt jest faktem, było dość niebezpiecznie. Ufffff
Wracając do dzisiejszego biegu, w ciągu 41 minut przeleciałem 6 km i 610 m. Było całkiem fajnie gdyby nie ten drobny "incydent" opisany powyżej. Nogi niosły, oddech w porządku. Najeczka
Teraz dwa dni wolnego i od poniedziałku kolejny etap przygotowań plus nieco bardziej restrykcyjna dieta. Do startu coraz mniej czasu.
Udanego weekendu!
Łącznie przebiegłem ponad 718 km.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz