Niedzielny bieg w sobotni wieczór
Po piątkowym biegu , moje myśli skoncentrowały się wokół zaplanowanego na niedzielę biegu. Przede mną 15 km czyli dystans już spory. Wiem, że dla niektórych 15 km brzmi marnie, jednak dla mnie takie długie bieganie to już spore wyzwanie, z którym jak widać postanowiłem się zmierzyć, wpisując go do planu. Jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć też i B. Niedzielny wyjazd na Śląsk sprawił, że musiałem dokonać pewnego wyboru - wstaję w niedzielę o 5:00 i biegnę lub biegnę w sobotę wieczorem. Znając swoje zamiłowanie do snu, zdecydowałem się na wariant numer dwa - biegnę w sobotę wieczorem. Odziałem mundur i ruszyłem by pokonać wielką bełchatowską pętlę. Z uwagi na fakt iż dzień wcześniej biegłem a czekał mnie dość spory dystans, od samego początku postanowiłem, że pobiegnę spokojnie i wolno. Wiedziałem że czeka mnie dość wyczerpujący bieg i trzeba podejść do niego rozsądnie i ostrożnie. Zresztą mój czas 1:42:30 i średnie tempo na poziomie 6:50 min/km wybitnie pokazują takie właśnie podejście :)
Przede mną ostatnie trzy tygodnie do startu. Prochu już tutaj nie wymyślę. Zostaje mi jedynie sumiennie ten okres przepracować, by bez wstydu przekroczyć linię mety łódzkiego biegu. Szczerze mówiąc nie mogę się doczekać tego dnia. Z niecierpliwością czekam na te wszystkie emocje, których będzie mi wtedy dane doświadczyć. Nie omieszkam rzecz jasna zamieścić tu obszernej relacji okraszonej fotografiami. To jednak za trzy tygodnie. A teraz pozostaje mi dokończyć to co zacząłem kilkanaście tygodni temu.
W poprzednim tygodniu przebiegłem 34 km i 130 m, natomiast łącznie zaliczyłem już ponad 866 km :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz