Tak, to był wyjątkowy rok!


Pod koniec ubiegłego roku pisałem, że ten nadchodzący - 2018 będzie pod względem biegowym rokiem wyjątkowym. Mam niesamowitą satysfakcję, że mogę z całą stanowczością napisać tu i teraz, iż faktycznie kończący się lada chwila 2018 był rokiem wyjątkowym, chociaż nie obyło się bez kontuzji. Szczęście w nieszczęściu, że trafiła się na koniec moich startów.

Zanim jednak przejdę do krótkiego podsumowania moich tegorocznych dokonań biegowych, małe i mocno zaległe wspomnienie z Bełchatowskiej Piętnastki – mojego ostatniego tegorocznego startu. 



Na bełchatowski bieg nastawiałem się od dawna. Wiadomo, impreza we własnym mieście ma w sobie podwójną by nie powiedzieć potrójną pigułę motywacji i wypada godnie zaprezentować się na swoim terenie. Gdy wydawało się, że nic złego nie może się wydarzyć, kilkanaście dni przed startem stało się coś, czego nie wkalkulowałem w przygotowania – uraz i spory ból w okolicy prawej łydki. Niestety, z perspektywy czasu wydaje mi się, że chyba zbyt szybko po maratonie wróciłem do mocnych akcentów treningowych. Chyba powinienem troszkę więcej czasu poświęcić na regenerację. Czasu jednak nie cofnę, stało się. Czasu do startu było niewiele, więc zdecydowałem że do Piętnastki troszkę zluzuję z bieganiem. Liczyłem, że noga się zregeneruje i wszystko będzie tak, jak sobie zaplanowałem.

Z wielkim bólem głowy szedłem w niedzielne przedpołudnie do Hali Energia, która tradycyjnie była bazą biegu. Cały czas biłem się z myślami, czy przypadkiem nie porywam się trochę z motyką na słońce. W ogóle to wszystko tego nie do końca się układało jak należy. Moje dziewczyny rozłożyła infekcja, więc nie było mowy aby przyszły na bieg. Siła wyższa. Nieśmiało liczyłem, że na trasie pojawią się  znajomi, którzy może od czasu do czasu coś krzykną i … nie zwiodłem się :)



Jako że na bieg zapisałem się we wrześniu, optymistycznie wpisałem sobie strefę startową poniżej 1:20. Czułem się wtedy mocny i wiedziałem, że powinno się udać. Urazu jednak nie wkalkulowałem, ale postanowiłem wystartować i zobaczyć jak to będzie. Od razu przyznam, było średnio niby na starcie wszystko ok ale mniej więcej od 3 kilometra zacząłem odczuwać dyskomfort, który z każdym kolejnym kilometrem się nasilał by pod koniec biegu dokuczać dość mocno. Nie zwykłem się jednak poddawać i zdecydowałem, że ukończę ten bieg choćby nie wiem co. Po pierwsze – nie zniósłbym uczucia, że odpuściłem, po drugie – motywowała mnie Bełchatowska Triada Biegowa, której Piętnastka była ostatnim elementem. Koniec końców, z ogromnym bólem doczłapałem się do mety i jestem niesamowicie szczęśliwy. Mimo urazu z czasem 1:25:19 (życiówka poprawiona o ponad 10 minut) ukończyłem swój ostatni planowany bieg w tym roku. Zaliczam Bełchatowską Triadę Biegową i tym samym kończę sezon startowy 2018. Można zacząć lizanie ran :P



Podsumowując rok 2018 – było zacnie!!!
Rok 2018 dobiega końca więc dobra to pora by pokusić się o małe podsumowanie. Jak już wspomniałem na wstępie, 2018 rok pod względem biegowym był dla mnie wyjątkowy. Zaliczyłem w nim aż dziesięć imprez biegowych, co jak na mnie jest wynikiem nad wyraz zadowalającym, bowiem nigdy od początku mojej przygody z bieganiem nie miałem taki "intensywnego" sezonu.

1 x 5 km
Bieg Tropem Wilczym w Bełchatowie to jedyny w mijającym roku mój start na 5 km. Był to mój pierwszy tegoroczny start i stanowił fajne wprowadzenie do sezonu biegowego. W nowym roku, jeśli oczywiście będzie organizowany, również planuję wystartować.
5 x 10 km
10 km to bodaj najpopularniejszy dystans rozmaitych imprez biegowych. W mijającym roku wziąłem udział w 5 biegach na tym dystansie i z każdego kolejnego byłem bardzo zadowolony, bowiem na każdym poprawiłem swoją życiówkę. Zaczęło się od Zelowskiego Szusu o Czółenko – 54:13 a skończyło na Wieluńskim Biegu Pokoju i Pojednania – 51:44. Po drodze były jeszcze Bełchatowski Bieg Nocny – 53:05, Gminna Zadyszka - 53:48 – 10,4 km i Bieg Ulicą Piotrkowską 52:12. Progres był i z tego jestem bardzo zadowolony.
1 x 15 km
15 km to dystans niezbyt popularny na eventach biegowych, niemniej jednak jest jedna impreza w której po prostu musiałem wziąć udział. Chodzi oczywiście o Bełchatowską Piętnastkę, z której  mini relację możecie przeczytać kilka akapitów wyżej :)
2 x 21,097 km
Robiąc plany na ten rok zakładałem udział w jednym półmaratonie. Ostatecznie wystartowałem w dwóch połówkach – w Pabianicach i Warszawie. Dwa półmaratony, niby dystans ten sam, a dwa różne biegi. Nie chodzi tu tylko o miejsce, ale samo podejście , przygotowanie czy mentalność. Pierwszy półmaraton – ten w Pabianicach patrząc z perspektywy czasu spaprałem dokumentnie. No dobra, może nie tak całkowicie, ale jak czytaliście moją relację (a jeśli nie to zapraszam TUTAJ) pamiętacie co zrobiłem źle. 
Z goła inny był Półmaraton Praski w Warszawie. Pomny doświadczeń z Pabianic byłem świadomy tego co należy poprawić i co zrobić, bym po biegu był zadowolony. Tu niemal wszystko było jak należy. No dobra po cichu liczyłem że uda mi się złamać 2 godzinki, ale nie ma tego złego. Może w 2019 się uda?
1 x 42,195 km
Maraton – spełnienie moich biegowych marzeń. Święty Graal którego odnalazłem w Warszawie podczas jubileuszowego 40. Maratonu Warszawskiego. TUTAJ możecie przeczytać jak to w stolicy Seba przebiegł swój pierwszy maraton. Wiem na pewno – nie był to mój ostatni bieg na królewskim dystansie. 

Co dalej?
Obecnie kończę przymusową przerwę w bieganiu, którą wykorzystałem na intensywną rehabilitację, regenerację i odpoczynek. Nie da się pewnych rzeczy przyspieszyć i mam tylko nadzieję, że z początkiem roku bez problemów wrócę do biegania. Taki jest plan, bowiem tęskno mi za tym po prostu.
Chciałbym, aby kolejny rok był przynajmniej tak dobry pod względem startów jak ten. A jeśli chodzi o plany to na pewno chcę zaliczyć kilka biegów na 10 km. Planuję również ponownie zmierzyć się z półmaratonami, które przebiegłem tym roku. Z Pabianickim Półmaratonem mam rachunki do wyrównania, a Półmaraton Pracki mi się cholernie podobał i chcę tam wrócić. Oczywiście chcę również przebiec kolejny maraton. Nie wiem jeszcze gdzie, wszystko jest w trakcie planowania. Najważniejsze to z głową wrócić do treningów i znów czerpać z tego radość. Czas na nowe cele!!!

Kończąc, podzielę się z Wami dobrą wiadomością. Kilka tygodni temu odbyłem kontrolne badanie neurochirurgiczne. Wyniki są bardzo dobre, wszystko jest w jak najlepszym porządku i niezmiernie się z tego faktu cieszę. Nigdy nie zapomnę też miny mojego lekarza kiedy podczas wizyty pokazałem mu medal z Maratonu Warszawskiego. "Ten medal najlepiej pokazuje, gdzie pan teraz jest panie Sebastianie" - takie słowa z ust człowieka któremu zawdzięcza się zdrowie brzmią niesamowicie.

Już naprawdę na koniec, chciałbym Wam życzyć wszystkiego najlepszego w Nowym 2019 Roku. Niech będzie to rok realizacji Waszych planów i zamierzeń, oraz nieustającego zdrowia, bo bez tego nie będzie niczego (się jeszcze rymowisko trafiło :)) Do Siego roku!!!

3 komentarze:

  1. Brawo Seba. Gratuluję wyników. Życzę zdrówka. Będzie zdrowie to będą kolejne życiówki. Może jakiś bieg bliżej Gorzowa ����.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Macieja! Zdrówko to podstawa i jak ono będzie to wszystko się da! Nawet bieg bliżej Gorzowa :) Pozdrawiam serdecznie!!!

      Usuń
  2. Brawo! Gratuluję wytrwałości i ukończenia biegu pomimo urazu. Takie zwycięstwo nad trasą i sobą jednocześnie musi smakować podwójnie :)

    Pozdrawiam!
    https://bionic-sklep.pl/

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Seba Biega , Blogger